Baza wiedzy


Nie lubię mojej siostrzyczki – złość między dziećmi

Jak pomóc małemu dziecku w nauce relacji z rówieśnikami? Jak wspierać je w rozwiązywaniu nieuniknionych przecież konfliktów?
Baza wiedzy


Nie lubię mojej siostrzyczki – złość między dziećmi

Jak pomóc małemu dziecku w nauce relacji z rówieśnikami? Jak wspierać je w rozwiązywaniu nieuniknionych przecież konfliktów?

Nie zabieraj zabawki siostrze! Ustąp jej. Przecież jest dziewczynką. Bądź mądrzejszy. Widzisz, że on jest młodszy i jeszcze niewiele rozumie.

 

Gdy moje małe dzieci zaczęły się kłócić, wpadłam w przerażenie. Ja jedynaczka, która zawsze od dziecięcych konfliktów mogłam uciec w swoją samotność, w relacje z dorosłymi, którzy dziecku dają fory, która nie musiała się z nikim niczym dzielić… Teraz patrzyłam na dwójkę, a w niedługiej przyszłości na trójkę zacietrzewionych dyskutantów, którym brakuje siły argumentów, więc stosują argumenty siły. I to nie zawsze najstarszy był zwycięzcą.

 

Pierwsza rzecz, którą zrobiłam, to zaczęłam pytać dorosłych ludzi mających rodzeństwo o ich dziecięce relacje. Zaczęłam przypominać sobie wakacyjne wyjazdy do babci, zabawy z kuzynami. W tym nawet jedną bójkę na pięści. Tak, ja, spokojna i grzeczna zazwyczaj dziewczynka.

Wszyscy pytani dorośli, którzy teraz mają dobre relacje ze swoim rodzeństwem, wspominali, że konflikty były, że były czymś naturalnym i jeżeli tylko rodzice się zbytnio nie wtrącali, wcześniej, czy później dochodzili jednak do porozumienia.

Wspominali też, że gdy konflikt przebiegał na linii dorosły – dzieci, rodzeństwo stało za sobą murem.

 

Nauka negocjacji, przedstawiania i obrony swoich racji, słuchania i respektowania racji innych, to taki sam poligon jak nauka chodzenia czy jazdy na rowerze. Bez siniaków i płaczu się nie obejdzie. Ważne, aby rodzice dali zarówno przestrzeń na te doświadczenia, jak i zapewnili bezpieczeństwo. Moja wspomniana wcześniej bójka skończyła się zanim jeszcze się na dobre rozpoczęła, bo któryś z kuzynów wezwał na pomoc dorosłych.

 

Ważne też jest, aby dzieci, które zaczynają naukę w przedszkolu, a najdalej w szkole, nabyły już umiejętności relacji w grupie (choćby w niewielkim stopniu), rozwiązywania sporów, radzenia sobie w konfliktach, stosowania argumentów i negocjowania. Zdarza się, że dopiero wtedy dzieci po raz pierwszy konfrontują się z rówieśnikami, ich odmiennymi oczekiwaniami, postawami,wyborami (choćby w tak istotnej dla dziecka sprawie jak chęć bawienia się tą samą zabawką). Najwięcej trudności w relacjach z rówieśnikami przeżywają jedynacy i dzieci najstarsze w rodzinie. W starszym wieku przedszkolnym i młodszym szkolnym częściej stosują agresję, płacz lub wycofanie.

 

Jak pomóc małemu dziecku w nauce relacji z rówieśnikami? Jak wspierać je w rozwiązywaniu nieuniknionych przecież konfliktów?

 

Przede wszystkim nie stawać arbitralnie po stronie jednego z dzieci tylko dlatego, że jest młodsze, ze wydaje się słabsze, że zdaniem rodziców jest „winne”,że jest słabszą płcią… (Najlepiej w sporach z rodzeństwem radziła sobie moja najmłodsza córka. I wcale nie była pokrzywdzonym maleństwem).

 

Wydawanie „wyroków” i rozstrzyganie sporów za dzieci też nie jest dobrym pomysłem. Zawsze któreś z dzieci poczuje się niesprawiedliwie potraktowane. Nawet jeśli za sprzeczkę czy bójkę rodzice ukarzą dzieci „sprawiedliwie” czyli po równo. Interwencja potrzebna jest wtedy, kiedy wszyscy zainteresowani proszą dorosłych o pomoc. Zbyt częste ingerencje w dziecięce konflikty mogą skutkować tym, że dzieci zamiast uczyć się rozwiązywać spory, nauczą się szybko biegać. To z dzieci, które pierwsze przybiegnie do rodzica, ma zapewnionego świetnego obrońcę i wygraną w konflikcie. Przegrać może za to relację z bratem czy z siostrą, relację z rówieśnikami (skarżypyta) i umiejętność działania w zespole.

 

Przerywanie sporów na zasadzie: Rozejść się! Zabieram sporną zabawkę! Wrócicie do zabawy, gdy będziecie grzeczni może wydawać się kuszące (bo w końcu jest spokój), ale u dzieci może wywoływać strach. Oczekiwana zgoda nie wypływa z osiągniętego porozumienia, tylko z lęku przed agresją rodzica. Jako dorośli mogą za dużą cenę unikać wszelkich sytuacji konfliktowych i iść na daleko idące ustępstwa.

 

Podobnie jak z dwulatkowi, który w złości rzuca się na ziemię, kopie i krzyczy, możemy powiedzieć: Jak już skończysz się złościć, to przyjdź i cię przytulę, tak kłócącym się kilkulatkom można zaproponować: Jak już skończycie się kłócić, to przyjdźcie, mam dla was coś ciekawego. A gdy już przyjdą, zapytać: Doszliście już do zgody? Tak? Super! Wiedziałam, że jesteście dużymi, mądrymi dziećmi i potraficie rozwiązywać takie spory.

 

A jeśli dzieci przyjdą, ale odpowiedź na postawione pytanie będzie brzmiała „nie”? Wtedy warto zauważyć, że może spór nie był tak ważny, żeby go ciągnąć w nieskończoność i pozbawiać się przyjemności. Albo może potrzeba spojrzeć na sporną sprawę z dystansu i przemyśleć inne rozwiązania. Co wy na to? Ale najpierw obiecana przyjemność.

Elżbieta Byzdra-Rafa
02.03.2022

Nie zabieraj zabawki siostrze! Ustąp jej. Przecież jest dziewczynką. Bądź mądrzejszy. Widzisz, że on jest młodszy i jeszcze niewiele rozumie.

 

Gdy moje małe dzieci zaczęły się kłócić, wpadłam w przerażenie. Ja jedynaczka, która zawsze od dziecięcych konfliktów mogłam uciec w swoją samotność, w relacje z dorosłymi, którzy dziecku dają fory, która nie musiała się z nikim niczym dzielić… Teraz patrzyłam na dwójkę, a w niedługiej przyszłości na trójkę zacietrzewionych dyskutantów, którym brakuje siły argumentów, więc stosują argumenty siły. I to nie zawsze najstarszy był zwycięzcą.

 

Pierwsza rzecz, którą zrobiłam, to zaczęłam pytać dorosłych ludzi mających rodzeństwo o ich dziecięce relacje. Zaczęłam przypominać sobie wakacyjne wyjazdy do babci, zabawy z kuzynami. W tym nawet jedną bójkę na pięści. Tak, ja, spokojna i grzeczna zazwyczaj dziewczynka.

Wszyscy pytani dorośli, którzy teraz mają dobre relacje ze swoim rodzeństwem, wspominali, że konflikty były, że były czymś naturalnym i jeżeli tylko rodzice się zbytnio nie wtrącali, wcześniej, czy później dochodzili jednak do porozumienia.

Wspominali też, że gdy konflikt przebiegał na linii dorosły – dzieci, rodzeństwo stało za sobą murem.

 

Nauka negocjacji, przedstawiania i obrony swoich racji, słuchania i respektowania racji innych, to taki sam poligon jak nauka chodzenia czy jazdy na rowerze. Bez siniaków i płaczu się nie obejdzie. Ważne, aby rodzice dali zarówno przestrzeń na te doświadczenia, jak i zapewnili bezpieczeństwo. Moja wspomniana wcześniej bójka skończyła się zanim jeszcze się na dobre rozpoczęła, bo któryś z kuzynów wezwał na pomoc dorosłych.

 

Ważne też jest, aby dzieci, które zaczynają naukę w przedszkolu, a najdalej w szkole, nabyły już umiejętności relacji w grupie (choćby w niewielkim stopniu), rozwiązywania sporów, radzenia sobie w konfliktach, stosowania argumentów i negocjowania. Zdarza się, że dopiero wtedy dzieci po raz pierwszy konfrontują się z rówieśnikami, ich odmiennymi oczekiwaniami, postawami,wyborami (choćby w tak istotnej dla dziecka sprawie jak chęć bawienia się tą samą zabawką). Najwięcej trudności w relacjach z rówieśnikami przeżywają jedynacy i dzieci najstarsze w rodzinie. W starszym wieku przedszkolnym i młodszym szkolnym częściej stosują agresję, płacz lub wycofanie.

 

Jak pomóc małemu dziecku w nauce relacji z rówieśnikami? Jak wspierać je w rozwiązywaniu nieuniknionych przecież konfliktów?

 

Przede wszystkim nie stawać arbitralnie po stronie jednego z dzieci tylko dlatego, że jest młodsze, ze wydaje się słabsze, że zdaniem rodziców jest „winne”,że jest słabszą płcią… (Najlepiej w sporach z rodzeństwem radziła sobie moja najmłodsza córka. I wcale nie była pokrzywdzonym maleństwem).

 

Wydawanie „wyroków” i rozstrzyganie sporów za dzieci też nie jest dobrym pomysłem. Zawsze któreś z dzieci poczuje się niesprawiedliwie potraktowane. Nawet jeśli za sprzeczkę czy bójkę rodzice ukarzą dzieci „sprawiedliwie” czyli po równo. Interwencja potrzebna jest wtedy, kiedy wszyscy zainteresowani proszą dorosłych o pomoc. Zbyt częste ingerencje w dziecięce konflikty mogą skutkować tym, że dzieci zamiast uczyć się rozwiązywać spory, nauczą się szybko biegać. To z dzieci, które pierwsze przybiegnie do rodzica, ma zapewnionego świetnego obrońcę i wygraną w konflikcie. Przegrać może za to relację z bratem czy z siostrą, relację z rówieśnikami (skarżypyta) i umiejętność działania w zespole.

 

Przerywanie sporów na zasadzie: Rozejść się! Zabieram sporną zabawkę! Wrócicie do zabawy, gdy będziecie grzeczni może wydawać się kuszące (bo w końcu jest spokój), ale u dzieci może wywoływać strach. Oczekiwana zgoda nie wypływa z osiągniętego porozumienia, tylko z lęku przed agresją rodzica. Jako dorośli mogą za dużą cenę unikać wszelkich sytuacji konfliktowych i iść na daleko idące ustępstwa.

 

Podobnie jak z dwulatkowi, który w złości rzuca się na ziemię, kopie i krzyczy, możemy powiedzieć: Jak już skończysz się złościć, to przyjdź i cię przytulę, tak kłócącym się kilkulatkom można zaproponować: Jak już skończycie się kłócić, to przyjdźcie, mam dla was coś ciekawego. A gdy już przyjdą, zapytać: Doszliście już do zgody? Tak? Super! Wiedziałam, że jesteście dużymi, mądrymi dziećmi i potraficie rozwiązywać takie spory.

 

A jeśli dzieci przyjdą, ale odpowiedź na postawione pytanie będzie brzmiała „nie”? Wtedy warto zauważyć, że może spór nie był tak ważny, żeby go ciągnąć w nieskończoność i pozbawiać się przyjemności. Albo może potrzeba spojrzeć na sporną sprawę z dystansu i przemyśleć inne rozwiązania. Co wy na to? Ale najpierw obiecana przyjemność.

02.03.2022

Inne artykuły

Spora dawka wartościowej wiedzy i inspirujących historii pacjentów!

23.03.2022
Czy istnieją negatywne emocje?
Każdą z podstawowych emocji wytworzyliśmy na przestrzeni tysiącleci w jakimś celu.
Czytaj
Call Now Button