Baza wiedzy


Jak nauczyć dzieci dobrej złości?

Złość dziecka to chyba najtrudniejsze uczucie, z którym muszą się zmierzyć rodzice.
Baza wiedzy


Jak nauczyć dzieci dobrej złości?

Złość dziecka to chyba najtrudniejsze uczucie, z którym muszą się zmierzyć rodzice.

Już ja ci pokażę! Już ja cię oduczę! Przestań dzieciaku, bo nie wytrzymam z nerwów! Ty mnie wykończysz! Zawsze musisz tak się drzeć w sklepie?

 

Złość dziecka to chyba najtrudniejsze uczucie, z którym muszą się zmierzyć rodzice. Smutek, tęsknotę, rozpacz, ból da się jakoś zamieść pod dywan. Można nie kontaktować się z tymi uczuciami na milion sposobów. (Nie przesadzaj, nie bądź beksą, chodź, mam dla ciebie cukiereczka, bądź mężczyzną, do wesela się zagoi…)

 

Uczucie złości nie poddaje się tak łatwo. Rodzicom ciężko je zbagatelizować, udać, że nic się nie wydarzyło. Na czym polega trudność?

Złość dzieje się w interakcji. Często jest odpowiedzią na jakiś nakaz lub zakaz.

Dziecko krzyczy, płacze, tupie, woła nie chcę albo daj. I pomiędzy matką a dzieckiem rozgrywa się prawdziwa batalia o władzę. Tym trudniejsza, że rozgrywa się tylko w wyobrażeniach i obawach umęczonej, bezradnej matki. On na mnie wymusza kupowanie słodyczy. Kto mi uwierzy, że ten babciny aniołek jest takim potworem. On mi to robi specjalnie. Przy ojcu nigdy się tak nie zachowuje… Prawdziwa jest bezradność, strach, brak pewności siebie i zawstydzenie matek, które kilka razy dziennie muszą znosić starcie face tu face ze swoim dzieckiem. Jeśli do tego dodać obawę przed oceną innych, nieprzychylne komentarze, dobre rady płynące „ze szczerego serca”, konieczność zrobienia zakupów, wyjścia do pracy, trudno się dziwić, wiele młodych matek ma dosyć. Często z takim problemem mierzą się te kobiety, które w dzieciństwie były bardzo grzeczne, posłuszne. Te, które mają niską samoocenę, którym w dzieciństwie brakowało wsparcia i akceptacji. Które maja problem z własna złością.

 

To właśnie z powodu takich trudności w „radzeniu sobie” ze złością moich dzieci trafiłam na terapię. A właściwie z trudnością w radzeniu sobie z własną złością (dostrzeganie, nazywanie i wyrażanie jej).

 

Z perspektywy małego dwuletniego dziecka, to wszystko, co je w życiu spotyka jest właściwe i oczywiste. Nie ma wdrukowanego sposobu postępowania i kodeksu co wypada, a co nie. Jego doświadczenia są bardzo niewielkie i nie ma ich z czym porównać. (Stąd taka podatność na zranienia i późniejsze trudności w dorosłym życiu). Dwulatek szybko się uczy, że aby mama kupiła zabawkę, którą właśnie zobaczył w sklepie, trzeba głośno krzyczeć, tupać i rzucać się na ziemię. Powtarza sposób, który zadział. Innego sposobu nie zna. Nie wie, że może poczekać na nagrodę, czy wybrać sobie zabawkę raz w tygodniu (pojęcie tygodnia jest dla niego abstrakcją). I wcale nie chodzi o to, że rodzice mu nie kupują zabawek.

 

Pojawia się impuls, chęć czy niechęć do czegoś i gwałtowna reakcja dziecka. Maluch szybko uczy się przenosić takie zachowanie na inne domowe sytuacje. Bo tak się robi i już. A jeżeli jeszcze takie zachowanie zostanie nieświadomie lub „dla świętego spokoju” nagrodzone (masz i nie rycz albo zamiast pójścia do łóżka świetna zabawa w ganianego po całym mieszkaniu), to czemu takich zachowań nie powtarzać?

 

Dwulatek szybko też zauważa, że takie zachowanie nie skutkuje wobec każdej osoby. Z tatą się postępuje inaczej, z babcią czy dziadkiem inaczej. I nie dlatego, że dziecko tak sobie to „wykalkulowało”, przemyślało wszystko i opracowało przewidywane rezultaty i strategię ich osiągania. Przyjmuje, i to nieświadomie, że tak jest i już. Nie jest złośliwe, ani przebiegłe. Nie ma też na celu wyprowadzić mamy z równowagi, czy dać jej w kość. Samo doświadcza braku bezpieczeństwa, strachu i chaosu. W chwili ataku złości nie jest w stanie „przełączyć się” na poznawanie świata, na zabawę, na obserwację. A jeden atak prowadzi do następnych. Impuls – reakcja. Dziecko nie wie, jak obchodzić się z uczuciem złości, jak je wyrażać, kontrolować, postępować zgodnie z przyjętymi normami.

 

To od rodziców uczy się, że złość nie jest niczym złym, nagannym, że można kontrolować jego siłę i sposób ekspresji. Że zamiast krzyczeć, można o tej złości mamie lub tacie powiedzieć, że można wyładować energię boksując poduszkę lub drąc na strzępki starą gazetę. I że dziecko ma prawo czuć się kochane i bezpieczne także w chwili, gdy ogarnia je złość – uczucie, którego niezbyt rozumie i które trochę je przeraża. Jakże często dzieci z ulgą przyjmują komunikat od dorosłych: Jestem tu, dwa kroki od ciebie. Nie kupię ci teraz tej zabawki. Jak już skończysz się złościć, to chodź, mocno cię przytulę. Ważne, aby nie karać dziecka za sam fakt wyrażania złości. Ono naprawdę nie umie zarządzać tym uczuciem.

 

A gdy już dziecko w ramionach mamy się uspokoi i w dalszym ciągu chce tej konkretnej zabawki, to nadszedł czas na rozmowę, wysłuchanie, zainteresowanie czymś innym lub spełnienie prośby w przyszłości, jeśli jest dostatecznie silna i świadoma.

Elżbieta Byzdra-Rafa
13.10.2021

Już ja ci pokażę! Już ja cię oduczę! Przestań dzieciaku, bo nie wytrzymam z nerwów! Ty mnie wykończysz! Zawsze musisz tak się drzeć w sklepie?

 

Złość dziecka to chyba najtrudniejsze uczucie, z którym muszą się zmierzyć rodzice. Smutek, tęsknotę, rozpacz, ból da się jakoś zamieść pod dywan. Można nie kontaktować się z tymi uczuciami na milion sposobów. (Nie przesadzaj, nie bądź beksą, chodź, mam dla ciebie cukiereczka, bądź mężczyzną, do wesela się zagoi…)

 

Uczucie złości nie poddaje się tak łatwo. Rodzicom ciężko je zbagatelizować, udać, że nic się nie wydarzyło. Na czym polega trudność?

Złość dzieje się w interakcji. Często jest odpowiedzią na jakiś nakaz lub zakaz.

Dziecko krzyczy, płacze, tupie, woła nie chcę albo daj. I pomiędzy matką a dzieckiem rozgrywa się prawdziwa batalia o władzę. Tym trudniejsza, że rozgrywa się tylko w wyobrażeniach i obawach umęczonej, bezradnej matki. On na mnie wymusza kupowanie słodyczy. Kto mi uwierzy, że ten babciny aniołek jest takim potworem. On mi to robi specjalnie. Przy ojcu nigdy się tak nie zachowuje… Prawdziwa jest bezradność, strach, brak pewności siebie i zawstydzenie matek, które kilka razy dziennie muszą znosić starcie face tu face ze swoim dzieckiem. Jeśli do tego dodać obawę przed oceną innych, nieprzychylne komentarze, dobre rady płynące „ze szczerego serca”, konieczność zrobienia zakupów, wyjścia do pracy, trudno się dziwić, wiele młodych matek ma dosyć. Często z takim problemem mierzą się te kobiety, które w dzieciństwie były bardzo grzeczne, posłuszne. Te, które mają niską samoocenę, którym w dzieciństwie brakowało wsparcia i akceptacji. Które maja problem z własna złością.

 

To właśnie z powodu takich trudności w „radzeniu sobie” ze złością moich dzieci trafiłam na terapię. A właściwie z trudnością w radzeniu sobie z własną złością (dostrzeganie, nazywanie i wyrażanie jej).

 

Z perspektywy małego dwuletniego dziecka, to wszystko, co je w życiu spotyka jest właściwe i oczywiste. Nie ma wdrukowanego sposobu postępowania i kodeksu co wypada, a co nie. Jego doświadczenia są bardzo niewielkie i nie ma ich z czym porównać. (Stąd taka podatność na zranienia i późniejsze trudności w dorosłym życiu). Dwulatek szybko się uczy, że aby mama kupiła zabawkę, którą właśnie zobaczył w sklepie, trzeba głośno krzyczeć, tupać i rzucać się na ziemię. Powtarza sposób, który zadział. Innego sposobu nie zna. Nie wie, że może poczekać na nagrodę, czy wybrać sobie zabawkę raz w tygodniu (pojęcie tygodnia jest dla niego abstrakcją). I wcale nie chodzi o to, że rodzice mu nie kupują zabawek.

 

Pojawia się impuls, chęć czy niechęć do czegoś i gwałtowna reakcja dziecka. Maluch szybko uczy się przenosić takie zachowanie na inne domowe sytuacje. Bo tak się robi i już. A jeżeli jeszcze takie zachowanie zostanie nieświadomie lub „dla świętego spokoju” nagrodzone (masz i nie rycz albo zamiast pójścia do łóżka świetna zabawa w ganianego po całym mieszkaniu), to czemu takich zachowań nie powtarzać?

 

Dwulatek szybko też zauważa, że takie zachowanie nie skutkuje wobec każdej osoby. Z tatą się postępuje inaczej, z babcią czy dziadkiem inaczej. I nie dlatego, że dziecko tak sobie to „wykalkulowało”, przemyślało wszystko i opracowało przewidywane rezultaty i strategię ich osiągania. Przyjmuje, i to nieświadomie, że tak jest i już. Nie jest złośliwe, ani przebiegłe. Nie ma też na celu wyprowadzić mamy z równowagi, czy dać jej w kość. Samo doświadcza braku bezpieczeństwa, strachu i chaosu. W chwili ataku złości nie jest w stanie „przełączyć się” na poznawanie świata, na zabawę, na obserwację. A jeden atak prowadzi do następnych. Impuls – reakcja. Dziecko nie wie, jak obchodzić się z uczuciem złości, jak je wyrażać, kontrolować, postępować zgodnie z przyjętymi normami.

 

To od rodziców uczy się, że złość nie jest niczym złym, nagannym, że można kontrolować jego siłę i sposób ekspresji. Że zamiast krzyczeć, można o tej złości mamie lub tacie powiedzieć, że można wyładować energię boksując poduszkę lub drąc na strzępki starą gazetę. I że dziecko ma prawo czuć się kochane i bezpieczne także w chwili, gdy ogarnia je złość – uczucie, którego niezbyt rozumie i które trochę je przeraża. Jakże często dzieci z ulgą przyjmują komunikat od dorosłych: Jestem tu, dwa kroki od ciebie. Nie kupię ci teraz tej zabawki. Jak już skończysz się złościć, to chodź, mocno cię przytulę. Ważne, aby nie karać dziecka za sam fakt wyrażania złości. Ono naprawdę nie umie zarządzać tym uczuciem.

 

A gdy już dziecko w ramionach mamy się uspokoi i w dalszym ciągu chce tej konkretnej zabawki, to nadszedł czas na rozmowę, wysłuchanie, zainteresowanie czymś innym lub spełnienie prośby w przyszłości, jeśli jest dostatecznie silna i świadoma.

13.10.2021

Inne artykuły

Spora dawka wartościowej wiedzy i inspirujących historii pacjentów!

23.03.2022
Czy istnieją negatywne emocje?
Każdą z podstawowych emocji wytworzyliśmy na przestrzeni tysiącleci w jakimś celu.
Czytaj
Call Now Button