Często trudno im nadążyć za zmianami, jakie przechodzi dziecko. Właśnie już nie dziecko. Słowa takie jak synuś, moje maleństwo, córcia, moje dziecko budzą w nastolatku złość i oburzenie.
Często matki nie zauważają, że ich dziecko staje się coraz większe i nabywa umiejętności wyrażania swoich potrzeb, myśli, oczekiwań. Marysia nie lubi słodyczy i nie ma ochoty na czekoladkę. Zamknij okno, bo mojemu dziecku jest zimno. Rodzice często wyręczają dziecko w komunikacji z innymi dorosłymi mówiąc czego ono potrzebuje, na co ma ochotę, a na co nie. Zdarza się tez rodzicom usprawiedliwiać przed swoimi znajomymi, rodziną zachowanie nastolatka. Piotruś jest zmęczony, dlatego ma taką minę. Przy okazji usprawiedliwiają swoje „porażki” wychowawcze, bo rzeczony Piotruś wcale nie jest zmęczony, tylko przed wyjściem do cioci zrobił mamie awanturę, że nigdzie nie ma ochoty wychodzić i jest po prostu zły.
Wielu dorosłych wypowiada się w obecności swojego nastoletniego dziecka tak, jakby go obok nie było. Mój Wojtek znowu dostał jedynkę, mój Mareczek chyba się zakochał, bo taki nieobecny chodzi. Ach! Słodkie są te dziecięce miłości. Wiesz, jak mój Janek długo się dziś ubierał, chyba z pół godziny… A moje dziecko to dzisiaj nawet śmieci nie wyrzuciło. Można mnożyć takie przykłady. Charakterystyczne w nich jest to, że rodzice celowo ignorują obecność obok siebie nastoletniego człowieka.
Matki opowiadają swoim koleżankom o uczuciach, trudnościach, kłopotach swoich dzieci zupełnie nie dopuszczając do myśli możliwości, że ranią w ten sposób uczucia dziecka. Żadna z matek nie chciałaby, aby nastolatek opowiedział koleżance mamy ile ona czasu spędziła rano w łazience robiąc makijaż i maskując cienie pod oczami, ile brudnych naczyń zastawiła rano na stole albo że częściej wspomina o jednym koledze z pracy. Dlaczego poszanowanie uczuć, prywatności dorosłych jest oczywiste, a szacunek dla intymności, emocji nastolatka, czy też mniejszego dziecka już nie?
Kolejna sprawa to traktowanie nastolatka jako istoty na pokaz. Teraz pokażę całej rodzinie, jakiego mam grzecznego synka. Michałku, przynieś mi telefon z samochodu. Ponieś tę ciężką siatkę, sprawdź, czy nie zostawiłam włączonych świateł. Nie ma nic złego w tym, że rodzice proszą, czy nakazują dziecku wykonanie jakiejś czynności, problem zaczyna się w chwili, gdy robią to na pokaz. Eksponują swa władzę rodzicielską, aby zyskać uznanie rodziny i znajomych. Podobnie ma się rzecz z publicznym „wychowywaniem” dziecka. Nie garb się. Przepuść babcię w drzwiach. Nie trzymaj łokci na stole. Nie nakładaj tyle na talerz, to nie wypada… Rodzice mówią w ten sposób innym dorosłym „Wiem, jak należy wychować dziecko i cały czas to robię. Widzicie, że się staram” Nie ma to nic wspólnego ani z prawdziwym wychowaniem, ani z poszanowaniem osobowości młodego człowieka.
Każdy człowiek niezależnie czy ma lat trzy, czy dziewięćdziesiąt oczekuje poszanowania dla swojej prywatności, uczuć, przeżyć, poglądów. Dla swojej odrębności. Nastolatki szczególnie są w tej sferze wrażliwe. Nawet przychylny komentarz dotyczący urody może być odebrany jako próba wyśmiania, a pytanie o np. o sukcesy sportowe jako chęć popisywania się dzieckiem. A już na pewno zareaguje złością na próby pobłażliwego traktowania, lekceważenia, strofowania i upominania.
Jeżeli nastolatek przebywa z rodzicami w bardziej lub mniej formalnym towarzystwie innych dorosłych (rodzina, sąsiedzi, znajomi), to należy go traktować, jak dorosłego, a nie jak małe dziecko. Oczywiście to dorośli muszą przewidzieć na jakiego rodzaju spotkanie idą razem z dzieckiem i na jakie zachowanie mogą pozwolić sobie w obecności nastolatka, a jakiego unikać.
Jeżeli gospodyni pyta gości czego się napiją, to takie samo pytanie kieruje do nastolatka (oczywiście nie chodzi o alkohol). Gdy goście rozmawiają przy stole na jakiś temat, młody człowiek ma prawo wziąć udział w dyskusji, wyrazić swoje poglądy. Ma też prawo przysłuchiwać się w milczeniu. Zaś pytania kierowane do nastolatka są tymi, na które naprawdę rodzice chcą poznać odpowiedź. Gdy nie spodoba się rodzicom zachowanie dziecka, lepiej o tym powiedzieć dopiero po przyjściu do domu. Nastoletni człowiek może już sam zapracować na swoją opinię w towarzystwie, odpowiada za swoje zachowanie i może cieszyć się sukcesami towarzyskimi.
Dopiero, gdy dzieci staną się naprawdę dorosłe i samodzielne i trochę zatęsknią za beztroską dzieciństwa, można pozwolić sobie (za zgoda dziecka oczywiście) na bardziej żartobliwy ton.