Zapytała mnie znajoma: „Jak mogę przestać brać na siebie obowiązki innych ludzi? Nie mam już siły. Każdy, czy to w pracy, czy w domu coś mi dokłada. Mam wrażenie, że wyręczają się mną, a ja nie potrafię odmawiać… Mam już dosyć. I wcale nie chodzi tu o udzielenie pomocy osobie naprawdę potrzebującej, tylko o sytuacje, w których komuś jest wygodniej, a ja czuję się wykorzystywana..” Gdy zapytałam: „Co sprawia, że nie możesz odmówić”, odpowiedziała, ze nie chce robić ludziom przykrości, że boi się, co inni o niej pomyślą, że boi się ich złości, gniewu… Skąd się to bierze, ze dorosły człowiek boi się wyrazić sprzeciw, boi się, że inna osoba będzie go oceniać i ze w tych ocenach wypadnie z pewnością źle? Skąd się bierze, że dorosły człowiek daje prawo innym ludziom do oceniania siebie, tak, jakby był zależnym dzieckiem? Właśnie.
„Bądź grzeczna. Siedź cicho. Nie przeszkadzaj. Nie krzycz. Grzeczne dziewczynki widać, a nie słychać…” Ile takich komunikatów słyszymy w dzieciństwie, ile takich słów rodzice kierują do swoich dzieci, a szczególnie do córek… Te wszystkie komunikaty mówią o nakazie tłumienia złości (bo jest nieodpowiednia), o konieczności podporządkowania się i posłuszeństwa nawet wbrew swoim potrzebom i pragnieniom.
Drugi obszar raniących zachowań rodzicielskich to częste ocenianie i krytykowanie, „Jesteś do niczego. Ty sobie nie poradzisz na tym stanowisku. Daj, ja to zrobię lepiej i szybciej”. Porównywanie z innymi (koleżankami, rodzeństwem, dziećmi sąsiadów…), oczywiście na niekorzyść, zawstydzanie i nadmierne zwracanie uwagi „co ludzie powiedzą”. Prowadzi to do obniżenia u krytykowanego dziecka poczucia własnej wartości i wytworzenia lęku przed kontaktem z innymi ludźmi, bo z pewnością ocenią negatywnie.
Kolejny obszar to przerzucanie przez rodziców (często matki) odpowiedzialności za swoje samopoczucie: „Widzisz, jak mnie zdenerwowałeś?, przez ciebie nie mogłam zasnąć, zobacz, co narobiłaś, ty mnie do grobu wpędzisz…” Dziecko wychowane w takim przeświadczeniu zaczyna czuć się odpowiedzialne za dobrostan innych ludzi, za ich dobre samopoczucie i chce dla nich jak najlepiej, nawet kosztem siebie, swojego zmęczenia i swoich potrzeb. Więc jak tu odmówić szefowi, koleżance, partnerowi, partnerce… Przecież będzie im przykro.
Każdy z tych obszarów, ich wzajemne przenikanie się i wpływ, jaki wywierają na dziecko, można omawiać i „przepracowywać” na wielu sesjach terapeutycznych. I nie chodzi tu o obwinianie rodziców (prawdopodobnie rodzice też zostali wychowani w takich schematach, a teraz je powielają), ale o nazwanie tych działań szkodliwymi, krzywdzącymi, raniącymi i odnalezienie w sobie naturalnej umiejętności wyrażania sprzeciwu, okazywania złości i stawiania granic… Oddanie rodzicom ich odpowiedzialności za ich własny dobrostan i samopoczucie i wzięcie tej odpowiedzialności za siebie; swoje emocje i ich wyrażanie, swoje samopoczucie, swoje działanie. A do tego przyda się wyrażanie złości i okazywanie sprzeciwu poprzez mówienie „nie”.
Jakie korzyści mogą płynąć z mówienia „nie”? Oprócz obrony własnych granic, lepszego samopoczucia, wewnętrznego spokoju i podnoszenia poczucia własnej wartości, przestajemy unikać osób, co do których mamy obawy, że obarczą nas jakimiś swoimi zadaniami lub poproszą o wyświadczenie przysługi. Możemy nawiązać z nimi dobre relacje oparte na wzajemnym szacunku i wolne od lęku.
A gdy nauczymy się już mówić „Nie” i wyrażać je z zgodzie ze sobą, to i nasze „Tak” nabierze innego znaczenia 🙂